zaległe foty z topienia marzanny w tamizie
tak moi drodzy. w porywie tęsknoty za odrobiną słowiańskiego kolorytu postanowiłam podzielić się z pragmatycznymi mieszkańcami wysp brytyjskich pradawnym obyczajem topienia marzanny. po wytłumaczeniu mojej zaskoczonej szefowej (angielka 8/) dlaczego jest to nieodzowne i dlaczego urywam się z pracy wcześniej, udałam się w środę 21 marca do pobliskiego battersea park, gdzie dokonałam skróconej wersji obrzędu (pomyślałam, że już samo zaśmiecanie tamizy marzanną kwalifikuje sie do mandatu, a cóż dopiero zaśmiecanie tamizy płonącą marzanną). ponieważ bałam się posądzenia o zachowanie antyspołeczne, usiłowałam zrobić to ukradkiem, w wyniku czego marzanna zaplątała się w krzaki i spadła na brzeg. czując mocno groteskowość sytuacji i przewagę marzanny, a zarazem zimy, próbowałam dyskretnie zepchnąć ją do rzeki statywem, ale zaczepiła się o mech na pochyłości brzegu. musiałam ją więc pozostawić przypływowi. i dlatego właśnie nie możecie tu dziś obejrzeć zdjęcia marzanny dryfującej tamizą. za rok chyba po prostu zrzucę ją z mostu.
1 Comments:
no nie mogę z tej Marzanny;)
Post a Comment
<< Home